kurza ślepota

Dziś pozwalam sobie na kurza ślepotę. Niech nic nie widzi, niech już nie broni, nie zatrzymuje, nie robi dzióbka.

Bo kiedy kura nie patrzy, to między skrzydłami jej ucieka, że byśmy popatrzyli na gwiazdy i gwiazdki. Poprzestawiali w lewo i w prawo, i w środek. Sprawdzali notorycznie jak przeszkadzają pierścionki i ile kolczyków uda się zgubić.

Bo kiedy raz dwa trzy, kura nie patrzy, to nie może pazurkiem wyznaczyć granicy. I nagle widać te wszystkie ziarenka, które trą się we mnie jak na tarle. O tym że pocałowałabym wszystkie planety jedna po drugiej. Ze tutaj tak, a tutaj nie. O wszystkich zgięciach, przeprostach i krzywych.

I kiedy bura kura odwróci łepek, to można aż poczuć zapach sniadania, usłyszeć chrypę, nie zmienić jeansów. Można wtedy złączyć stopy. Słuchać brzakania, które wibruje nie tylko w głowie, ale i w brzuszku. Odkrywać ciepło kocyka. Nadkoleżankowac się. 

Kura dzisiaj zamyka oczy, a mnie się otwiera. I nie ma kto już złapać tej dżdżowniczki, która wierci dziurę. 

I tęsknota we mnie rośnie jak jajko. Bez niespodzianki, bo przecież wiedziałam. 
I masz rację. Będę się starać, chociaż yoda mówi że trzeba inaczej. 
Ale dziś już cisza we mnie brzmi echem. Bez muzyki słów. Bez czułych nut i liter.

Wciąz jednak pierniczkowe we mnie promieniuje. 

459. 

Komentarze

Popularne posty