Babcia wierzba
Co się robi, jak się nie wie co robić? Gdzie można znaleźć własną babcię wierzbę, która powie, którym nurtem rzeki płynąć? Co kiedy wiatr nie jest kolorowy i sama mam się za głupią dzikuskę?
Pytajniki, czają się we mnie niczym czajniki. A przecież powinnam umieć się z nimi już obchodzić. Znam technikę. Znam sposoby, drille i sztuczki. A może tonaż wciąż za duży? Może tych zawijasów z kropką jest we mnie tyle, że nic już nie jest proste. Wszystko we mnie jest zawiłe. A każde tktktktk miesza kolory i uczucia niczym oryginalny thermomix. A jednak, dobrze mi w tym kubiku jak w niczym innym. W tym pomieszaniu ścianek, odklejeniu. Miejmy tylko nadzieję, że na końcu filmu się nie rozpadnę.
Bo bardzo chcę. Tak bardzo chcę, że aż mi się palce w stopach podwijają. A jednocześnie tak bardzo nie umiem przejść z tym na Ty. Bo wtedy jeszcze ciężej będzie ukryć najsłodszy uśmiech oświetlony niebieskim światłem. Poskromić ogród, który kwitnie najpiękniej, a jednak na zakazanej ziemi. Tak trudno będzie wtedy oddzielić ziarna od plew, sakrum od profanum, mnie tu od mnie tam.
I ciągle jest mało i ciągle chcę więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz