Nagle trach

 Coś się kończy. Coś się zaczyna. 

Coś się skończyło i zaczął się we mnie ogromny smutek, który wymyka się pojedynczymi łzami, wcieranymi skrawkiem rękawa. Ktoś się skończył, a mnie w głowie został już tylko huk.

Kruszę się bardziej niż blacha pod ciężarem ciała. Chociaż ciało było mi zupełnie obce. Nie było nawet ulotnym dzień dobry, ani przytrzymanymi drzwiami od windy. Obce ciało, a nagle tak bardzo we mnie. Powidok zamkniętych powiek. 

Pisanie to od zawsze mój sposób na smutek. Pastwisko myśli, które pastwią się nade mną. Suche łzy.

Jednak czy wypada mi przeżywać to wszystko, skoro to nie mnie ktoś wypadł? Skoro to nie mnie nagle się pusto zrobiło w świecie i cicho. W moim świecie wciąż słychać huk. Trach. Ioio.

I chociaż ten smutek nie paraliżuje. Nie przytrzymuje zbyt długo w łóżku. Nie sprawia, że bułka traci smak. To ciągnie się za mną. Przechodzi zimnym dreszczem, kiedy ja przechodzę pod. Uwrażliwia na każdy szelest. Na tąpnięcie. Na otworzone okno.

Kiedyś można mi było zamknąć oczy, żeby nie widzieć. Dziś widzę głównie kiedy zamykam oczy. Kiedy umysł staje się złowrogim oprogramowaniem, wciąż wklejając mi linki, których nie chcę wyświetlać. Nie mają zabezpieczenia. I niczym natrętna reklama, krzyżyk ciągle ucieka. Chociaż jeden przecież ktoś na sobie postawił.

I czuję się w tym wszystkim tak nieczysta. Bo w końcu dotyka mnie tyle rzeczy. Tyle rzeczy wdziera mi się w ciało, uwierając, metkując od środka. Tyle się we mnie zjada, trawi, a nie chce wydalić.

Więc siadam tutaj. I nagle zaczynam się liczyć. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Paciorek po paciorku. Komórka po komórce. Linijka po linijce. Schodek po schodku.

Powidoki kiedyś zbledną. Blacha się naprostuje. Wiatr zdmuchnie ogień. Ale ktoś już na zawsze pozostawił po sobie we mnie huk. 

Komentarze

Popularne posty