pełne policzki
policzki chomiczki. wiecznie różowe. wiecznie okrągłe. sporadycznie z dołkiem.
ostatnio za to ciągle pełne łez. świecą się jak księżyc w pełni. bo przecież moje łzy też tylko odbijają światło.
I ja też jestem jak ten polik, pełna smutku. sporadycznie z dołkiem.
gnije we mnie poczucie przegranej. poczucia wstydu, że przecież znowu w życiu mi nie wyszło. że jak mogę teraz oddychać pełnią, skoro jest mnie pusto. gmera we mnie strach, że jak to, już kategorycznie (z goryczką). że już na zawsze będę nosić w sobie stratę, okraszoną skwarkami radości?
nie mam już nawet czelności męczyć innym swoim umęczeniem. nie mam już słów chomiczych, co się kręcą w kółko. więc wypycham nimi policzki. czuję jak rosną gulą w gardle i sama nie wiem czy chcę połknąć czy wypluć.
bo jeżeli je połknę, to znowu będę musiała nosić kamień w brzuchu. a ja już i tak swoje ważę. gdzie mi tam jeszcze jakiś ciężar dojdzie. a jak wypluję, to będzie trzeba na nie patrzeć. znowu będę musiała obejrzeć każde to nigdy, ty przecież, nie umiem, nie mogę, nie chcę. będę musiała je posprzątać, a to trochę jak święte obrazki, ni to wyrzucić, ni na półce postawić. a wiecie jak ciężko się sprząta przez zapłakane oczy?
więc mdlę w tych polikach cały świat. a kiedy już mówię, to zakrywam się ręką dobrego słowa, poczucia humoru i wszystko u mnie dobrze, jak wtedy kiedy się mówi z pełnymi ustami, zasłaniając dłonią zawartość twarzoczaszki.
Edyta Geppert rzadko ogląda u mnie światło słoneczne, ale dzisiaj tylko ona rozumie, że czasem tylko siąść i płakać
Komentarze
Prześlij komentarz